Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/119

Ta strona została przepisana.

— Pan i pani Boffen, chcą tu wejść — mruknął gniewliwie stangret.
— Co mówicie? — spytała wyniośle miss Lawinia.
— Mówię, że pan i pani Boffen chcą tu wejść — ryknął właściciel głowy w kształcie młotka,
Wtedy panna Lawinia przebiegła chyżo, jak sarenka przez dziedziniec, wbiegła na schody i powróciła po chwili, niosąc klucz od furtki.
— Raczcie państwo wejść, służba się rozbiegła, muszę więc sama otworzyć.
Goście weszli i szli za panienką aż do małej sionki schodowej, gdzie ujrzeli nad sobą trzy pary nóg — na schodach, gdy reszta korpusów gubiła się w ciemnych czeluściach.
Nogi te należały do pani Wilfer, Belli i Jerzego Simpson, którzy stali wszyscy troje na podsłuchach.
— Czy mam przyjemność mówić z panem i panią Boffen? — rzekła bardzo głośno Lawinia, chcąc ostrzedz tamtych.
Na dźwięk tego nazwiska, podsłuchujące stony, okazały żywe wzruszenie.
— Tak jest — odpowiedział pan Boffen — przyszliśmy tu, ja i pani Boffen.
— W takim razie zechciejcie państwo zejść do salonu na dole, a ja pójdę uprzedzić Ma.
Trzy pary nóg zrejterowały z pośpiechem. Goście zaś skierowali się do sutereny, służącej razem za kuchnię i jadalnię.
Po kwadransie samotności państwo Boffen ujrzeli wchodzącą panią Wilfer w stroju odświęt-