— Tak, tak, niech pani nam zrobi tę przyjemność — poparła męża pani Boffenowa.
W odpowiedzi pani Wilfer rzuciła poczciwej kobiecie lodowate spojrzenie, dla utrzymania jej w należytej odległości i rzekła, zwracając się wyłącznie do pana Boffena.
— Mam kilka córek, któraż to z nich zaszczycona ma być względami pana i pani Boffen?
— Ależ naturalnie, że miss Bella — pośpieszyła objaśnić pani Boffen.
— Czy tak? w takim razie każę ją tu poprosić, a odpowie państwu sama.
Rzekłszy to, pani Wilfer skierowała się ku drzwiom, ale zaledwie dotknęła klamki, dało się znów słyszeć za drzwiami znamienne tupotanie uciekających nóg. Nie tracąc, mimo to, przytomności umysłu, majestatyczna dama uchyliła trochę drzwi i rozkazała uroczyście:
— Proszę zawiadomić miss Bellę, że goście nasi chcą zawrzeć z nią znajomość.
Mówiąc to, rzuciła jednocześnie piorunujące spojrzenie tejże Belli, która, bojąc się być zaskoczona przez gości, usiłowała wtłoczyć się w ciasny przykomórek pod schodami, w którym ukryli się już poprzednio Lawinia i Jerzy Simpson. Pani Wilfer powróciła na swoje miejsce,
— Mąż mój — mówiła — ma bardzo dużo interesów, które zatrzymują go w mieście, dlatego nie spotkacie go państwo pod naszym skromnym dachem.
— Bardzo przyjemne macie państwo miesz-
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/121
Ta strona została przepisana.