retę i konie. Niech pani nie ma do nas urazy o ten majątek, to przecie nie nasza wina.
Młodość wrażliwa jest zawsze na szczerość i dobroć prawdziwą, to też Bella rozchmurzyła się stopniowo i dała się bez oporu uściskać pani Boffen, a nawet odwzajemniła jej pocałunek. Matka jej natomiast patrzyła na te objawy serdeczności z miną urzędnika, asystującego przy ostatnim pożegnaniu więźnia, mającego ponieść karę śmierci.
Wejście Lawinii i Jerzego Simpson stało się pomyślną dywersyą.
— Moja najmłodsza córka — przedstawiła wchodzącą pani Wilfer — pan Jerzy Simpson, przyjaciel naszej rodziny.
Przyjaciel rodziny, zakochany dotąd w Belli, przechodził właśnie okres miłości, w którym każdy nowy człowiek, wchodzący do domu jego bogdanki, staje się osobistym wrogiem. Rzucił też odrazu na przybyszów nieubłagane spojrzenie, a potem zasiadł ponury w krześle i włożył sobie między zęby gałkę swej laski dla powstrzymania zapewne fali nienawistnych uczuć, wzbierających w jego piersi.
— Więc pani odwiedzi nas jaknajrychlej, a może i siostrzyczkę zabierze pani z sobą — rzekła do Belli pani Boffen. — Wszystko, co pani może dogodzić, będzie i dla nas najmilszą przyjemnością.
— Cóż to, rozporządzają tu, jak widzę, moją osobą, nie pytając mnie o zdanie — rzekła z godnością Lawinia.
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/123
Ta strona została przepisana.