żenie osoby skamieniałej. Dama ta powzięła do starej trzpiotki natychmiastową nienawiść i obrzucała ją wciąż spojrzeniami Meduzy. Co więcej, ilekroć lady Tippins wygłosiła jakiebądź rozkosznie zalotne zdanie, skalista ciotka okazywała swoje zgorszenie rozgłośnem chrząkaniem, które zaczęło wreszcie zwracać uwagę całego stołu. Prócz tego zaznaczała swą niechęć, odrzucając energicznie wszystkie półmiski, z których nabrała coś wpierw lady Tippins, przyczem mówiła głośno:
— Nie! nie! zabierzcie to sobie, ja takich rzeczy nie jadam.
Chciała widocznie dać do zrozumienia, że, używając tych samych potraw, jakiemi żywi się podstarzała piękność, mogłaby się sama stać do niej podobna, co byłoby opłakanym i haniebnym dla niej końcem. Lady Tippins wywzajemniała się, jak mogła, tak zaciekłej antagonistce, trzymając ją pod ogniem swej lornetki, ale arystokratyczne te tony nie zrobiły żadnego wrażenia na kamiennej ciotce, która dotrwała do końca w jawnie wrogiej postawie. Co się tyczy starszego drużby, ten siedział całkiem wyczerpany, przechylając się w tył na poręczy krzesła i zdawał się korzystać z tego momentu, dla zrobienia obrachunku wszystkich win, jakie popełnił w życiu; podobnie zachowywał się przyjaciel jego, Eugeniusz. Że jednak wszystko ma swój koniec, skończyła się i owa uczta weselna, a nowożeńcy zaczęli się żegnać, mając odpłynąć w poślubną podróż na wyspę Wight. Na znak, dany przez pana Weneeringa, orkiestra,
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/141
Ta strona została przepisana.