Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/183

Ta strona została przepisana.

Inspektor uśmiechnął się na tę gorliwość, z jaką Eugeniusz przejął się odrazu włożoną na niego rolą.
— Tak, tak, — rzekł — rodzina pańska położyła już znaczne zasługi w przemyśle ceglarskim.
— Naturalnie — potwierdził Eugeniusz — mój ojciec, a nawet mój dziad robili już w cegle. Otóż, jako najbardziej zainteresowany, podałbym wniosek, aby nie mieszać do tej ceglanej historyi młodej dziewczyny, która jest krewną jednego z tych ludzi.
— Zdaje mi się, że córką — rzekł na to Mortimer.
Na te słowa inspektor zesztywniał nagle.
— Możecie, panowie, być pewni, że młoda dziewczyna nie zostanie do niczego wmieszana, o ile to będzie możliwe.
— Prócz niej był tam, zdaje mi się, jeszcze jakiś chłopak, piętnastu lat mniej więcej.
— A! był, ale uciekł z domu, ma teraz inne zajęcie.
— Więc ta dziewczyna jest teraz sama?
— Zupełnie sama, czeka właśnie przy ogniu na powrót ojca.
W tej chwili przerwało rozmowę wejście Boba, który wniósł na tacy dymiący imbryk metalowy. Miał on właśnie uraczyć gości owym znakomitym trunkiem, który umiano przyrządzać z tak wyjątkowym talentem w gospodzie panny Paterson. Bob miał minę uroczystą, jak przystało na