Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/186

Ta strona została przepisana.

bił się fatygować z lada przyczyny, okazywał w całej tej sprawie niezwykłą energię i ciekawość,
Brzeg urwisty wyłożony był w tem miejscu oślizgłemi płytami kamiennemi, prowadzącemi da przystani, gdzie uwiązanych było kilka bark, zabezpieczonych tu od prądu, któryby mógł gdzieindziej porwać je w tak burzliwą noc. Miejsce to położone było prawie pod dawnym młynem, w którym obecnie mieszkał poławiacz trupów, nie było więc wątpliwości, że tu właśnie przymocuje on swoje czółno.
Tu więc ukrył się inspektor a Mortimer, obeznawszy się dobrze z miejscowością, powracać chciał pod „Sześciu tragarzy”. Wtedy przekonał się, że Eugeniusz znikł mu gdzieś w ciemnościach. Nie wiedział, że już przedtem przyjaciel jego postanowił dowiedzieć się naocznie, co robi córka Jerzego Hexhama, a może leż dlatego tylko przyszedł tutaj. Tu, pod oknami domu Gaffera, rosły wysokie trawy, tak, że można było dojść bez hałasu pod samo okno.
Tak też zrobił Eugeniusz. Spojrzał do środka i zobaczył dokładnie wnętrze izby, oświetlonej jedynie ogniem, płonącym na kominie. Lampa nie była zapalona, a Liza siedziała na podłodze przed ogniem, który oświecał czerwonawym blaskiem jej ładną a dziwnie smutną w tej chwili twarzyczkę, jej czarne oczy i bujne, czarne włosy, splecione w warkocze i opadające na ramiona.
Eugeniusz nie spuszczał z niej wzroku i widział refleksy od ognia, padające na jej policzki