Francuz przeprasza, ale nie rozumie o co chodzi.
— An-giel-skiej kon-sty-tu-cyi — skanduje pan Podsnap takim tonem, jakby wykładał coś niezdolnym dzieciom ze szkółki ludowej. — U nas się mówi „british”,
— „Yes, I know him“ — odpowiada cudzoziemiec.
W tej chwili jakiś młody żółtawy gość ,siedzący na drugim końcu stołu, ryzykuje piskliwym głosem pytanie w języku francuskim, mówiąc „esken“; Francuz zwraca się uprzejmie w jego stronę, ale młody gość, który nosi okulary, chroni się za nie dyskretnie i nie mówi ani słowa więcej. Wtedy pan Podsnap nawiązuje z powrotem zerwaną nić rozmowy.
— Musiałeś pan zauważyć — mówi do cudzoziemca — na naszych ulicach, „streets“, jak my mówimy, lub też na bruku, jak wy mówicie „any tokens...
Francuz bardzo cierpliwie i z wielką uprzejmością objaśnia, że nie wie, co znaczy „any tokens’”.
— Pozór, piętno, znak, ślad — skanduje dobitnie pan Podsnap
— Ślady konia? — pyta Francuz.
— U nas mówi się „horse’, Anglicy wymawiają pełne „h“... nie tak, jak we Francyi, u nas tylko niższe klasy nie wymawiają „h”.
— Przepraszam, zawsze zapominam — usprawiedliwia się Francuz.
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/208
Ta strona została przepisana.