Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/215

Ta strona została przepisana.

Widzi pani, widzi pani! Ma rozmawia z jakimś panem i zaraz mi go przyprowadzi. Och! jak ja go niecierpię, jak ja go niecierpię,
Georgiana przechyliła się w tył i oparła głowę o ścianę, mrużąc oczy. Niemy ten opór nie przydał się na nic. Ma przystąpiła do niej z potworem.
Georgiano! Pan Grompus.
Potwór ujął pod rękę swoją ofiarę i pociągnął ją na środek salonu. Automat przy fortepianie, obrzuciwszy salon dyskretnem spojrzeniem, uderzył parę bladych akordów, służących za wstęp do kadryla. Na hasło to ośm par, należących do szkoły Podsnopów, golących się o ósmej i śniadających o wpół do dziewiątej, poczęło wykonywać szereg figur kadrylowych. Korzystając z tej przerwy, Alfred Lammie zbliżył się do swej drogiej małżonki i szepnął jej coś do ucha, bawiąc się wisiorkami jej bransoletki.
Figuranci Podsnapów doszli do szóstej figury, odtańczyli „grande chaine“ i spacerowali teraz parami pomiędzy sprzętami Podsnapów. Niewinny Grompus, nie przeczuwając, jakie męczarnie zadaje swej tancerce, spacerował z nią bez końca do ostatnich granic, na jakie pozwalają konwenanse, bawiąc ją opowiadaniem o turnieju łuczników. Ofiara jego, krocząc na czele kolumny, złożonej z ośmiu par, trzymała wciąż oczy wbite w ziemię i podniosła je tylko parę razy, rzucając rozpaczliwe spojrzena w stronę Sofronii.
Męcząca promenada przerwaną została wreszcie wejściem lokaja, przed którym drzwi otwarły