— A czy pan znasz ludność Londynu? — zapytał wtedy pan Podsnap.
Łagodny osobnik nie był tego pewny, ale mniemał, że to niema nic do rzeczy i że ustawy...
— A ja ją znam — przerwał mu arbitralnie pan Podsnap — i powiadam panu, że ubodzy zawsze byli i będą. A zresztą — mówił dalej, wpadając w szlachetne oburzenie — wszystko, coś pan mówił, obraża w najwyższym stopniu moje uczucia. Znam chyba obowiązki moje lepiej, niż pan, ale takich rzeczy nie uznaję i słyszeć o nich nie chcę. Sam pan chyba rozumiesz, że to jest temat bardzo niewłaściwy, którego nie należy nawet poruszać w obecności naszych żon i córek.
Wypowiedziawszy tę druzgoczącą przemowę, od której ognia wystąpiły mu na twarz i czoło rumieńce szlachetnej dumy, pan Podsnap wykonał zwycięzki gest, który oznaczał, że temat niewłaściwy został przez niego absolutnie usunięty z powierzchni ziemi.
W tymże czasie Georgiana uwolniona od swego tancerza, schroniła się znów pod skrzydła nowej swej przyjaciółki,
Mistress Lammie miała właśnie przy boku swego małżonka.
— Kochanie! — rzekła do Georgiany — pozwól, że przedstawię ci mego drogiego Alfreda. Spodziewam się, że pokochasz go z czasem tak samo, jak mnie.
Drogi Alfred skłonił się z wdziękiem i oświadczył, że będzie się czuł bardzo szczęśliwy, jeśli panna Podsnap zaszczyci go odrobiną przyjaźni.
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/219
Ta strona została przepisana.