— Mów Georgiana, — gruchała pieszczotliwie Sofronia, — nasza mała przyjaciółka nie lubi sztywnych ceremonij.
— Jesteś pani doprawdy małą czarodziejką, panno Georgiano, Sofronia jest trudną w dobieraniu sobie przyjaciółek, a pani panno Georgiano, obudziłaś odrazu jej sympatyę, oczarowałaś ją pani poprostu.
Georgiana słuchała tych wszystkich pochlebstw, z olbrzymiem zakłopotaniem.
— Ja właśnie myślę o tem, za co mnie pani polubiła? — rzekła nagle.
— Za co aniołku? — za to, że jesteś tak inną od wszystkiego, co cię otacza.
— Może być, bo i ja polubiłam panią za to, że pani jest jakaś inna, nie taka, jak oni — odpowiedziała Georgiana, cokolwiek uspokojona.
— Czas już nam odejść — mówiła mistress Lammie, powstając i pochyliła się pieszczotliwie nad dziedziczką domu Podsnapów. — Cóż, jesteśmy przyjaciółkami nieprawdaż?
— Och tak! — odparła młoda miss,
— Do widzenia pieszczotko. Doprawdy żal mi się z tobą rozstawać.
Czar, jaki dojrzała młoda małżonka wywierała na to dzikie stworzenie, był jednak rzeczywiście bardzo silny, bo Georgiana podając jej rękę zdobyła się na parę słów serdecznych.
— Gdy pani odejdzie stąd niech pani, nie zapomina o mnie i niech pani prędko powróci.
W chwili odejścia Alfred Lammie otaczał żonę swoją tysiącem uprzejmości, otulał ją okry-
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/220
Ta strona została przepisana.