Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/222

Ta strona została przepisana.



ROZDZIAŁ XIV.
Upiory.

Od pewnego czasu pan Boffen czuł się naprawdę ofiarą swego bogactwa. Siedząc w swym salonie w nieodstępnem towarzystwie pani Boffen, miał przed sobą cały stos papierów, rozrzuconych w największym nieładzie, a patrzył na nie takim wzrokiem, jakim spoglądałby na liczne bataliony wojsk zwykły cywil, któremu polecono, by nagle manewrował nimi na polu bitwy. Próbował od pewnego czasu kontrolować sam swoje rachunki, ale pomagał sobie przytem, obyczajem ludzi niewprawnych, w odczytywaniu cyfr dużym palcem, który jakoś był zawsze powalany atramentem. Z tego wynikało tylko większe jeszcze zagmatwanie pomazanych gryzmołów i koniec końców pan Boffen uczuł się zupełnie bezradnym wobec nich. — Wielką też ulgę przyniósł zacnemu spadkobiercy odgłos dzwonka, zapowiadający wizytę Juliusza Rokesmith.
— Patrz tylko moja droga — zawołał z rado-