Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/226

Ta strona została przepisana.

łabym z żalu, nie mówiąc już o koszulach, których się już żadna praczka nie dopierze i które porozpadają się od rdzy.
Roztropne te słowa zjednały pani Boffenowej parę głośnych pocałunków, które pan Boffen wycisnął na jej policzkach. Następnie spadkobierca zwrócił się do swego nowego sekretarza, obdarzając go odrazu bezgranicznem zaufaniem.
— Mówiłem już panu pierwszym razem, że ja sam mam proste upodobania, a żona moja lubi elegancyę. Otóż trzeba panu wiedzieć, że ona właśnie zwyciężyła, i jedziemy teraz oboje w górę, aby żyć z szykiem.
— Zmiarkowałem to odrazu z pańskich rachunków — odparł sekretarz.
— Tak jest, kupiliśmy nowy, paradny dom, a trzeba panu wiedzieć, że nastręczył mi go ten mój literat z drewnianą nogą, bo jest to dom, z którym literat mój jest niejako związany.
— Jako współwłaściciel? — spytał Rokesmith.
— Nie, tylko widzi pan, prowadzi on od lat już całych swój interes pod murem tego domu, więc to już tak prawie, jakby się z nim spokrewnił. Otóż on pierwszy dał mi znać, że na tym pałacu, bo to prawie pałac, przylepiono kartkę z napisem, że jest na sprzedaż. Kupiłem więc ten pałac, choć wydał mi się trochę za wysoki i za ciemny, a mój literat napisał nawet z tego powodu śliczny wierszyk, którego moja żona wyuczyła się na pamięć — powiedz duszko, jak on nazwał tam nowy nasz dom?
— „Będzie to świetny teatr uczt, zabaw i bali,