Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/23

Ta strona została przepisana.

— Jesteśmy wszyscy zaciekawieni — rzekł pan Weneering.
— Bardzo zaciekawieni.
— Skądże jest ten człowiek?
Nie wiem — odparł Mortimer.
— A więc to człowiek znikąd — zauważył pan Weneering.
— Raczej człowiek skądś — poprawiła go jego żona.
— Tak, tak, człowiek skądś — potwierdziły cztery tampony.
— Słowo daję — rzekł leniwie Mortimer jestem w kłopocie, widząc oczy całej publiczności na siebie zwrócone. Będziecie państwo mieć żal do lady Tippins, skoro przekonacie się, jak mało interesującym jest ten człowiek skądś. Otóż przybył on z miejscowości, której imienia przypomnieć sobie nie mogę, wiem tylko, że tam wyrabiają wino przylądkowe.
— Firma Day i Martins — zauważył Eugeniusz, wynurzając się znów z poza rękawów swej sąsiadki.
— Ależ nie, tamci robią porter.
Przy stole państwa Weneeringów panował wogóle zwyczaj nie zwracania żadnej uwagi na gospodarstwo; goście rozmawiali zwykle między sobą. I teraz więc Mortimer opowiadać zaczął, zwracając się specyalnie do Eugeniusza.
— Mój człowiek skądś, jest synem okropnego łotra, który zrobił majątek na śmieciarstwie.
— Był więc gałganiarzem?
— Niezupełnie. Wywoził on śmiecie z miasta