Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/242

Ta strona została przepisana.

w celu odszukania go, ogłaszał wezwania do niego w dziennikach, obiecywał nagrodę temu, któryby odnalazł jego adres i miejsce zamieszkania. Ogłoszenia tej treści ukazywały się w gazetach na miejscu naczelnem, przeszło sześć tygodni. Rokesmith odczytywał je zwykle swemu chlebodawcy, poczem obaj wygłaszali twierdzenie, że się to prawdopodobnie na nic nie przyda. Inna sprawa zaprzątała zato żywo oboje państwa Boffen i ich sekretarza. Chodziło o dziecko, o dziecko to, które miało być wychowane pod przybranym imieniem Johna Harmon, dla uwiecznienia jego pamięci.
Pastor Milwey i jego żona szukali wytrwale idealnego chłopca sieroty, któryby połączył w sobie wszystkie żądane zalety i natrafiali wciąż w poszukiwaniach swoich na niezwalczone trudności. Każde dziecko było prawie zawsze dziewczynką, albo też było za małe lub za duże, za brudne, lub za niesforne, znałogowane do życia na ulicy, lub skłonne do włóczęgi. Prócz tego, skoro które zaczynało się zbliżać do wymarzonego ideału, wynurzali się, jak z pod ziemi, krewni, którzy wpierw wcale się nie troszczyli o daną sierotę, a obecnie występowali jako opiekunowie, nakładając możliwie wysokie ceny na głowę dziecka. Żadne przeskoki na giełdzie nie dałyby się porównać z fluktuacyą tych cen, jakich żądano za dzieci. Zrana malec mógł się bawić w rynsztoku, zdany na Bożą opiekę, do południa po otrzymaniu oferty wartość jego wzrastała do kilku tysięcy funtów, a pod wieczór cena jego stawała się prawie niedostępną.
Powstał dosłownie rodzaj targu na sieroty,