— Ostatecznie — rzekł Karol Hexham z widocznym wysiłkiem, — ona sama tego chciała.
— Jeżeli tak — rzekł na to Bradley — to widocznie rozumie sama, że rozłączenie wasze jest niezbędne.
Chłopak walczył z sobą widocznie, potem rzekł nagle, podnosząc głowę:
— Siostra moja nie mieszka wprawdzie jeszcze u siebie, ale mimo to możeby pan zechciał zobaczyć ją? Wtedy mógłby pan sam osądzić, jaka jest. Moglibyśmy pójść do niej zaraz.
— A czy nie lepiej byłoby dla niej, abyś ją wpierw uprzedził o naszej wizycie?
— Moja siostra — odparł z niejaką dumą Karol — nie ma nic do ukrywania. Nie potrzebuje się obawiać nieprzewidzianych odwiedzin.
Ufność, jaką miał do Lizy od lat dziecinnych, brała w nim górę coraz bardziej i równoważyła wrodzony egoizm, który doradzał mu wyrzec się jej dla karyery.
— A więc — rzekł po namyśle nauczyciel — mam dziś po południu wolny czas i mogę pójść z tobą dla poznania twej siostry.—
— Dziękuję panu.
Bradley Headstone był człowiekiem nawskroś poprawnym. Wszystko w nim było poprawne, począwszy od stroju. Koszula z krochmalonym przodem, węzeł czarnej krawatki wzorowo związany, garnitur popielaty nakrapiany czarno, srebrny zegarek na takiejże dewizce — wszystko to było bez zarzutu poprawne i przyzwoite. Słowem, pan Bradley Headstone był dwudziestoośmioletnim ka-
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/271
Ta strona została przepisana.