Te rozmowy o przyszłym mężu były ulubionym tematem dla Jenny Wren. Na szczęście miała o sobie niezgorszą opinię i przyrzekła, że trzymać będzie w żelaznych karbach tego problematycznego małżonka.
— Niewiem, gdzie on jest teraz i kim jest, ale jeżeli ten panicz wyobraża sobie, że mnie potrafi oszukać, to się bardzo myli. O! znam ja dobrze jego sztuki i sztuczki.
— Czy nie za sroga jesteś dla niego — zauważyła Liza, gładząc ją po włosach.
— Nie — odparła mała osóbka z wielką determinacyą. — Nie można postępować inaczej z tymi hultajami. O, ja ich znam. Słowem, bardzo bym chciała, abyś została przy mnie do chwili mego ślub.
— Nie opuszczę cię, kochanie.
— Nie mów tak, o, ja wiem, że odeszłabyś zaraz, gdyby...
— Jakto, nie liczysz na mnie?
— Więcej niż na srebro i złoto. Ale... — Tu przerwała sobie i zaczęła nucić.
Tra la la la
Przyjaciel twój
Gosposiu ma
I prosi Gosposi
W tej chwili właśnie postać męska zatrzymała się przed drzwiami.
— Nie jest że to pan Wrayburne? — spytała mała robotnica.