Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/301

Ta strona została przepisana.

wił i spytał siebie, dlaczego to robi? Ale odpowiedzi nie znalazł, jak człowiek, któremu wszystko w świecie jest obojętne.
Na rogu ulicy wpadł prawie na niego jakiś obszarpaniec, zataczający się na chodniku. Eugeniusz powiódł za nim wzrokiem, gdy się oddalił, i ujrzał go, zatrzymującego się przed mieszkaniem. Był to właśnie ów ojciec modniarki lalek.
Skoro tylko wszedł do izby, Liza powiedziała dobranoc swej przyjaciółce i chciała odejść.
— Nie odchodź pani, panno Hexham — bełkotał pijaczyna — nie uciekaj od biedaka, który tak bardzo ceni sobie zaszczyt twojej kompanii. Nie odchodź pani, panno Lizo.
Liza wymówiła się jakiemś pilnem zajęciem i wymknęła się cichaczem do siebie na górę.
Pijak, zostawszy sam na sam z małą kaleką, spoglądał na nią trwożliwie.
— Jak się masz Jenny? — rzekł wreszcie ochrypłym drżącym głosem. — Jak się masz córko wybrana, jedyna pociecho złamanego serca?
Mała kaleka wyciągnęła rękę gestem rozkazującym i rzekła dość ostro:
— Siadaj ojcze! Siadaj tam w twoim kącie...
A wtedy nędzarz, którego ciało stanowiło jedną kupę brudnych łachmanów, osunął się, zataczając, na krzesło. Twarz jego zużyta przedwcześnie, postarzała, skrzywiła się, jak twarz dziecka, które chce płakać, dolna warga opadła bezsilnie. Wyciągnął ręce przed siebie, jakby chciał uprosić swą córkę, aby mu oszczędziła napomnień. Nie zdawał sobie sprawy z tego przeciwnego naturze przestawienia wartości.