Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/333

Ta strona została przepisana.

Rozmawiano wiele o wyborach, przyczem każdy podnosił skromnie swoje zasługi. Ostatecznie wszakże zgodzono się jednomyślnie, że pomysł Brewera udania się do parlamentu i stróżowania na korytarzach, był jednym z najszczęśliwszych, był poprostu mistrzowskiem pociągnięciem na szachownicy wyborczej. Pod koniec obiadu nastąpił wzruszający epizod, wywołany przez panią Weneering, która, będąc z natury skłonna do łez, rozpłakała się parę razy w tym dniu uroczystym.
— Może mnie pani nazwać szaloną — rzekła do lady Tippins, która siedziała obok niej na honorowem miejscu, — ale muszę pani opowiedzieć, co mi się zdarzyło: Wczoraj w godzinie wyborów siedziałam obok kolebki małego Dzidzi, które rzucało niespokojnie rączkami i nie mogło usnąć.
Lokaj-chemik, który przysłuchiwał się temu opowiadaniu ze zwykłym sceptycyzmem, orzekł w myśli, że wiatr nie dawał dziecku spać, ale nie wypowiedział głośno tej opinii, któraby mogła przyprawić go o utratę piastowanego stanowiska; pani Weneering zaś opowiadała dalej:
— Nagle maleństwo przestało się rzucać i otarło rączki jedna o drugą, a potem uśmiechnęło się nagle, czy uwierzy pani, uśmiechnęło się.
Tu Anastazya urwała, chcąc dać słuchaczom swym czas do oswojenia się z nadzwyczajnością tego zjawiska. Pan Podsnap jednak czuł się w obowiązku zapytać, dlaczego się dziecko uśmiechnęło,
— Przeczuło drogie maleństwo, przeczuło, że ojciec jego zostaje właśnie w tej chwili członkiem