Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/339

Ta strona została przepisana.

na spostrzegła go, podniósłszy oczy. Wtedy ten dżentlmen podniósł do ust pukiel włosów swej małżonki, a następnie przesłał od ust pocałunek Georgianie.
— Co ja słyszę? — rzekł. — Mówi się tu o nienawiści i o mężach.
— Widzisz, jak to źle słuchać pod drzwiami. A czy dawno tu jesteś?
— Wszedłem dopiero co.
— W takim razie szkoda, żeś się spóźnił, bo usłyszałbyś pochwały, jakie oddawała ci Georgiana.
— Nie wiem, czy to były pochwały — rzekła młoda osoba z widocznem wzruszeniem — mówiłam tylko, że pan jest taki oddany mojej przyjaciółce.
W odpowiedzi na to, Alfred ucałował rękę żony, która odwzajemniła mu się, całując jego dewizkę od zegarka.
— Mam nadzieję, że to nie mnie chciano znienawidzieć i zamordować — mówił Alfred.
— Spytaj o to Georgiany.
— Ależ ja nie mówiłam o nikim, — Jeśli ci mam prawdę powiedzieć, mój najmilszy — rzekła Sofronia — to Georgiana wyrażała się w ten sposób o przyszłym konkurencie do swej ręki.
— Naprawdę? — spytał poważnie Alfred.
— Sądzę, mój drogi, że Georgiana nie mówiła tego seryo, powtarzam ci jednak wiernie jej słowa.
— Dziwny zbieg okoliczności, bo właśnie sze-