Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/346

Ta strona została przepisana.

Miss Podsnap spojrzała na drzwi, jak osoba, która chce uciec.
— Niech Fledgeby nas osądzi — rzekł na to Alfred, podnosząc głos.
— Daruj, mój drogi, — przerwała mu Sofronia, — ale nie odstąpię ci pana Fledgeby, dopóki nie skończymy naszej dysputy.
Fledgeby musiał chyba znać wybornie alfabet niemych dla prowadzenia owej dysputy, bo nikt dotąd nie słyszał, aby jakie słowo padło z jego ust.
— Zacznę chyba być zazrosny o pana Fledgeby i o czemże to rozprawiacie tak zawzięcie?
— Czy mam powiedzieć o czem? — spytała Sofronia milczącego Fledgeby.
— Tak — odparł krótko Czar, przybierając minę człowieka, który rozumie.
— W takim razie powiem wam, że pan Fledgeby, tak samo, jak Georgiana, nie jest dziś taki, jak zwykle.
— Czy to prawda, Fledgeby? — spytał Alfred.
— Nie wyobrażaj sobie, mój drogi, że ja i pan Fledgeby zwierzymy ci się tak łatwo, powiedz nam lepiej, co myśli Georgiana.
— Georgiana twierdzi, że jest dziś taka, jak zawsze, ale ja temu stanowczo przeczę,
— To samo właśnie mówił mi przed chwilą pan Fledgeby.
Ta nadzwyczajna rozmowa trwała jeszcze czas jakiś, nie odnosząc żadnego skutku, bo Fledgeby i Georgiana milczeli dalej zawzięcie i nie chcieli na siebie spojrzeć.
Państwo Lammie nie dali się tem zrazić i po-