się pilnie. Twarzyczka Jenny wyrażała więcej bystrości, zaś Lizy wielkie skupienie woli.
Podniósłszy oczy dla powtórzenia tego z pamięci, co się uczyła, Liza spostrzegła wchodzących i wstała. Jenny dostrzegła także Fledgebego i rzekła do niego natychmiast bez cienia szacunku:
— Nie wiem, kim jesteś, ale nie myślę wstawać, bo mam słabe nogi i plecy mnie bolą.
— To mój pan — podchwycił szybko Riah.
— Nie wygląda na to — powiedziała sobie w duchu mała Jenny, kiwając dowcipnie główką.
— Ta panienka, wielmożny panie — objaśniał Riah — kupuje u nas materyał do swej roboty, ona jest modniarką.
— Modniarka i krawczyni lalek — stwierdziła sucho Jenny — bardzo trudne zajęcie. Klientki moje mają takie złe figury, niepodobna odgadnąć, gdzie jest ich wcięcie do talii.
— A ta panienka — mówił dalej stary żyd, wskazując na Lizę — jest także robotnicą w dużej pracowni. Bardzo pracowita panienka. One obie są bardzo porządne i pracowite panienki. W powszednie dni szyją, a w święta uczą się z książek.
— To ostatnie nie jest zbyt korzystne.
— Jak dla kogo — odcięła Jenny, ale stary Riah wpadł jej natychmiast w mowę, obawiając się widocznie jej ostrego języczka.
— Panna Jenny kupuje od nas różne gałganki i szmatki niepotrzebne i robi z tego dla swoich lalek takie śliczne suknie i kapelusze, że lalki jej mają wielki odbyt. Niektóre dostały się nawet
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/366
Ta strona została przepisana.