Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/412

Ta strona została przepisana.

cząc do siebie — biedny, biedny mój Pa. — I nie miała prawie odwagi zadzwonić do drzwi, a potem, gdy weszła, zdawało się jej, że zbytkowne sprzęty jej mieszkania patrzą na nią bezczelnie i urągają ubogiej prostocie ruchomości ojcowskich; znalazłszy się aż w swoim pokoju, pupilka państwa Boffenów uczuła się rozpaczliwie smutna i zalała się łzami, pragnąc w duszy, aby jej złocony śmieciarz nigdy nie znał, lub aby zabity John Harmon powrócił i ożenił się z nią. Były to życzenia napozór sprzeczne, ale w życiu jej było tyle sprzeczności, a przedewszystkiem, tak szalona sprzeczność zachodziła pomiędzy upodobaniami jej a fortuną, że już to samo zwalniało ją od konsekwencyi w myśleniu.

ROZDZIAŁ IX.
Testament sieroty.

Nazajutrz wczesnym rankiem, gdy sekretarz rozpoczął właśnie codzienny proces nurzania się w bagnie korespondencyi, zwróconych do pana Boffena, służący zameldował mu młodego człowieka, imieniem Salop, który chciał go widzieć.
Wyrzekłszy imię Salopa, dystyngowany służący zrobił przyzwoitą pauzę, dając do zrozumienia, że przenika go naturalny wstręt przy wymawianiu takiego imienia i że, gdyby wymieniony młody człowiek miał trochę rozsądku i delikatności, oszczędziłby swoim bliźnim tak niewdzięcznej próby.