Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/44

Ta strona została przepisana.

ło przenośnią, bo pensyę pobierał niewielką, a dzieci miał bez liku. Nigdy też przez ciąg swego życia nie zdołał urzeczywistnić skromnego marzenia, jakiem było posiadanie całego nowego garnituru z kapeluszem i butami włącznie. Jeśli sprawił sobie świeżą marynarkę, to za to spodnie miał wytarte na kolanach i na szwach, gdy miał nowe spodnie, marynarka była już wyświechtana. Kapelusz rudział mu, zanim sprawił sobie nowe obuwie, a obuwie darło się, zanim potrafił kupić nowy kapelusz i tak było wiecznie.
Gdyby zdarzyć się mogło, aby jeden z konwencyonalnych cherubinków, malowanych przez miernych malarzy, mógł wyrość i zestarzeć się, to twarz jego byłaby z pewnością podobna do twarzy Reginalda Wilfera. Było coś tak niewinnie dziecięcego w konturach tej okrągłej, rumianej twarzy, że obcy gość, któryby odwiedził Wilferów w domu o późnej godzinie, zdziwiłby się bardzo, widząc, że Wilfer nie leży w łóżeczku dziecinnym, lecz siedzi przy wieczerzy ze starszemi osobami. Reginald Wilfer był szalenie nieśmiały, to imię Reginalda, które zdawało się wywoływać bohaterskie echa, żenowało go mocno, to też podpisywał się najczęściej tylko pierwszą literą, a z czasem zgodził się chętnie na zdrobniałe miano Rumty, które dawali mu znajomi jego i przyjaciele, Przezwisko to utarło się tak dalece, że używano je nawet w korespondencyi handlowej z nim, pisząc„Kochany panie Rumty“. Otóż Rumty pracował w domu handlowym Chicksey i Stobble, który „robił w drogeryi“. Dom ów miał jakiś czas za komiwojażera pana Weneeringa, który