Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/449

Ta strona została przepisana.

uda mu się przemycić na swoją korzyść większą ilość haustów i nadzieja ta nie zawiodła go. Stali obaj ze swym gościem, przedzieleni szerokością stołu. Wzrok Riderhooda, błyszczący od wina, dojrzał nagle coś niezwykłego.
— Co to jest — zawołał.
Nieznajomy spojrzał na niego z niezmąconym spokojem.
— Ten nóż! ja go znam, widziałem go u marynarza Jerzego Radfoot.
— Należał też istotnie do niego — odparł nieznajomy, dotykając rękojeści, wystającej mu z za pasa.
— Cóż się z nim stało?
— Zginął w okropny sposób.
— O kim pan mówisz?
— O trupie Jerzego Radfoot, okrutnie okaleczonym przez mordeców.
— Któż go zamordował?
Za całą odpowiedź nieznajomy wzruszył ramionami i dolał znów wina do kieliszka Riderhooda.
— Wiem już — rzekł tamten, błyskając chytrze kosemi oczyma — to pan go zabiłeś? — Pochylił się, a odwinąwszy rękaw od marynarki gościa, przyglądał się podszewce.
— To jego kurtka, cała odzież Jerzego Radfoot, poznaje ją teraz, pan wlazłeś w jego skórę. Ale powiedzże wreszcie, mój panie, co to wszystko znaczy.
— Powiem ci to zaraz, panie Riderhood — rzekł bardzo poważnie nieznajomy. — Jesteś bezecnym kłamcą.