Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/450

Ta strona została przepisana.

Jakkolwiek już trochę pijany, Riderhood zrozumiał uwłaczające znaczenie tych słów.
To też miał w pierwszej chwili zamiar rzucić w twarz gościowi niedopity kieliszek, ale nieznajomy imponował mu, mimo jego wiedzy tak, że ostatecznie postawił kieliszek na stole dnem do góry.
— Tak! — powtórzył gość prawie groźnie — jesteś kłamcą i wiedziałeś wybornie, że oskarżenie, jakie rzuciłeś na kolegę twego, Jessego Hexhama, było wymyślone.
— Nie wiedziałem o tem wtedy — bronił się słabo Riderhood.
— Owszem, wiedziałeś, a nawet uważałeś za sprawcę zbrodni właściciela tej kurtki i noża... słowem Jerzego Radfoot.
— Skądże u dyabła — mruknął Riderhood — miałbym o to posądzać Jerzego Radfoot?
— Bo wiedziałeś dobrze, co to za ptaszek i pomagałeś mu nieraz w jego łajdactwach. Przypomnij sobie, mości Riderhood, tego cudzoziemca, którego Radfoot przyprowadził tu, powróciwszy z ostatniej swej podróży. Wszak to ty wskazałeś mu pewną gospodę i pokój w gospodzie, ty dostarczyłeś mu pewnego trunku, który sprowadza na człowieka kamienny sen.
— Więc cóż? — mruknął niepewnie Riderhood, cofając się od stołu. — Przecież to nie wy, u dyabła, jesteście tym cudzoziemcem. Nie wy, z pewnością nie wy — dodał, mierząc uważnie swego gościa kosemi oczyma. — Co mnie zresztą obchodzi Jerzy Radfoot? Jeżeli zginął, to już jego rzecz.