Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/455

Ta strona została przepisana.

w stronę miasta, ale obrazy przeszłości, raz poruszone, nie chciały go opuścić i towarzyszyły mu natrętnie, każąc mu przeżywać na nowo przebyte wypadki. Widział znów, jak na jawie, podróż swą statkiem i poznanie się z Jerzym Radfoot. Byli zadziwiająco do siebie podobni, tak, że brano ich często jednego za drugiego i to ich zbliżyło. Zaufał zupełnie temu człowiekowi i zwierzył mu swoje zamiary. Chodziło mu przedewszystkiem o pannę Wilfer, którą chciał widzieć, nie dając się poznać, a Radfoot przyrzekł mu to ułatwić. Opuściwszy statek, udali się obaj do mieszkania Riderhooda, który im wskazał gospodę nad rzeką. Weszli po krętych schodach na pierwsze piętro, do ustronnego pokoju, gdzie zamienili odzież. Następnie Murzyn w białym fartuchu przyniósł im kawę gorącą, jak ukrop. Dotąd wrażenia były jasne, ale potem, to jest od chwili wypicia kawy, następowała luka, a raczej splątane chaotyczne wspomnienia, przeplatane pustką. Trzeba je wszakże ująć w garść i uporządkować w miarę możności. W kawie był oczywiście narkotyk. Przypomniał sobie, że po wypiciu kawy otaczające go przedmioty zaczęły się potwornie wydłużać, a i stojący obok niego Radfoot stał się nagle olbrzymich rozmiarów człowiekiem. Pamiętał jeszcze, że uczuł wtedy nieprzemożoną chętkę rzucenia się na niego. Nastąpiło szamotanie się, bójka, nie trwająca zresztą długo. Zawrót głowy, jakby promienie tryskającego dokoła, a potem uczucie człowieka, leżącego bezsilnie na podłodze. Ciało jakieś, prawie obce, ciężkie, bezwładne, które inni szarpią, potrącają nogami, jak rzecz martwą.