Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/462

Ta strona została przepisana.

powiedziała ostatnie słowa z niewymowną słodyczą. Mimo to Rokesmith wyszedł, a gdy już znikł za drzwiami, piękna dziewczyna rzuciła się na otomanę i leżała czas jakiś, szepcąc do siebie:
— Ktoby się spodziewał, że w ładnej kobiecie pokutuje taka jędza.
Po niejakim czasie wstała i poszła prosto do lustra, przypatrując się wiernemu swemu odbiciu.
— Nadymałaś się, jak idyotka, moja panienko — zawyrokowała ze skruchą.
Rzuciła robotę i chodziła po salonie, nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Zasiadła do fortepianu i próbowała śpiewać, ale wzięła jakąś nutę fałszywie, co rozdrażniło ją bardziej jeszcze.
Rokesmith wyruszył na miasto i spacerował długo bez celu, a powrócił do domu dopiero o świcie, czując, że zwłoki Johna Harmon pogrzebane zostały wczorajszego wieczora stokroć głębiej, niż poprzednio. I zdało mu się, że coraz to wyższe kopce ziemi piętrzą się nad tą mogiłą, że przygniatają ją niemal Alpejskie turnie, a w uszach dzwonił mu jakoby łoskot ziemi, rzucanej na trumnę i ponury głos grabarza, powtarzającego bez przestanku: „Przysypmy go, pogrzebmy, przywalmy, aby już nigdy nie zmartwychwstał“.

ROZDZIAŁ XIV.
Heroizm ubóstwa.

Po tej burzliwej nocy, która zgasiła ostatnie iskierki jego nadziei, Rokesmith pozwolił sobie na kilka godzin snu nad ranem.