ukazał się na jego twarzy w ciągu ubiegłych pięciu minut, Alfred Lammie ujął go znów pod ramię i powlókł do pana Twemlow, upewniając tego ostatniego, że Fledgeby marzy już oddawna o poznaniu swego krewnego.
Twemlow wyciągnął do niego rękę ze zwykłą uprzejmością.
— Pańska matka była moją kuzynką,
— Słyszałem coś o tem — odparł Fledgeby.
— Pan mieszka w Londynie?
— Tak, panie.
— I zapewne lubi pan to miasto?
Ale Fledgeby uczuł się obrażony tem twierdzeniem i oświadczył brutalnie, że nie cierpi tego miasta. W tem miejscu Alfred Lammie wmieszał się do rozmowy i przeniósł ją na teren ogólny. — Podano zresztą obiad wykwintny, okazały, a przecież unosiła się nad stołem jakby koczownicza atmosfera. Pan Weneering przyprowadził z sobą swego lokaja chemika, który stał za jego krzesłem, wprost naprzeciw gospodarza domu i jego służącego. Obaj ci służący należeli do dwóch odrębnych kategoryi, z których jedna nie ufa własnym panom, druga znajomym swych panów. Lokaj Alfreda Lammie należał do pierwszego typu, a na twarzy jego malowało się zdumienie, a nawet zgorszenie, z powodu, iż policya nie aresztowała dotąd tego, na którego usługach pozostawał. Lady Tippins jadła żarłocznie, nie opuszczając żadnej potrawy, ani przystawki, a w międzyczasie starała się dobywać iskierki dowcipu z Mortimera Lightwood, zowiąc go niezmiennie niewiernym swym kochan-
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/500
Ta strona została przepisana.