kiem. Było rzeczą z góry ukartowaną, iż Lightwood zasiadać miał zawsze naprzeciw trzpiotowatej staruszki, która umiała go wyciągnąć na ciekawe opowiadania.
— Uwodzicielu! — zaczęła wesoła dama, potrząsając swą końską twarzą — dlaczego nie opowiesz nam dalszego ciągu historyi o tym utopionym człowieku, którego imię było w ciągu ubiegłego roku tak sensacyjnie popularne. Zaszło tam podobno znów coś nowego.
— Nic o tem nie wiem, łaskawa pani.
— Kłamiesz przeniewierco, słyszałam przecież od twego złoconego śmieciarza o jakiejś dziewczynie, która znikła nagle w niewytłómaczony sposób, co ma mieć związek ze sprawą Johna Harmon.
— Skoro pani już o tem słyszała, to może pani zechce opowiedzieć nam przebieg tego zdarzenia.
— Potworze bez serca! przecież to ty jeden znasz szczegóły.
Pan Alfred Lammie zabrał głos i dodał od siebie, że słyszał coś istotnie o nowej fazie, w jaką weszła sprawa Johna Harmon.
— Upewniam państwa, że nie mam nic do powiedzenia — bronił się Mortimer, któremu w gruncie szło o Eugeniusza, ale przyjaciel jego trącił go nieznacznie w ramię, szepnąwszy niedbale:
— Ależ owszem, powiedz im.
— Przynajmniej nic, coby zasługiwało na uwagę — zakończył Mortimer.
Wówczas Boots i Brewer podnieśli błagalne
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/501
Ta strona została przepisana.