okrzyki, upewniając, że rzecz musi bezwarunkowo zasługiwać na zainteresowanie.
— Spiesz się, Mortimerze — dorzucił głośno już Eugeniusz, poczem zagłębił się w krzesło z twarzą urażoną, rzuciwszy wprzód nienawistne spojrzenie lady Tippins, która nie omieszkała go nazwać swoim drogim niedźwiadkiem.
Przynaglony przez wszystkich Mortimer zaczął opowiadać.
— Przypominacie sobie państwo zapewne, że trup Johna Harmona wyłowiony został przez pewnego człowieka, którego oskarżono następnie o zamordowanie tegoż Harmona. Sprawiedliwość nie mogła go wszakże pociągnąć do odpowiedzialności, ponieważ człowiek ów utonął także. Zostawił jednak dzieci, syna i córkę.
Tu Mortimer zająknął się trochę. Nie czuł się swobodny, mówiąc o Lizie w obecności Eugeniusza.
— Cóż dalej? — wołało towarzystwo.
— Otóż dzieciom tym spadło nagle, jak z nieba, urzędowe odwołanie, dokument prawny, zawierający rehabilitacyę ich zmarłego ojca. Przysłano go na ręce mego klijenta, pana Boffen, gdy jednak ten polecił mi odszukanie córki zmarłego dla wręczenia jej tego dokumentu, nie mogłem tego dokazać.
— Dlaczego? — pytali jednocześnie Boots i Brewer.
— Ponieważ ta osoba znikła niespodziewanie.
— Znikła! — zabrzmiało powszechne echo.
— Rozwiała się, jak mgła — stwierdził Mor-
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/502
Ta strona została przepisana.