Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/506

Ta strona została przepisana.

na, abyś zechciał uszanować moje uczucia i nie zdradził mnie, choćbyś miał potem mną pogardzać. Musisz pan ocalić to dziecko.
— Jakie dziecko?
— Georgianę. Czyż pan nie rozumiesz, że będzie to dla niej zguba, jeśli dostanie ją ten Fledgeby. Ja nie mogę nic z powodu mego męża, a ona jest taka ufna, bezbronna.
— Cóż mam robić? — spytał Twemlow, który zaczynał rozumieć,
— Ostrzeż pan jej ojca.
Alfred Lammie przystąpił w tej chwili do żony, a ona podsunęła ze swobodnym uśmiechem nową fotografię przed oczy swego sąsiada.
— Ta zupełnie nieudana, nieprawdaż? poza sztywna.
— Sztywna? — powtórzył mały dżentlmen.
— Pokaż panu lepiej swoją fotografię, droga Sofronio.
— Zaraz to uczynię, drogi Alfredzie.
Drogi Alfred powrócił na swoje stanowisko, a żona jego ciągnęła dalej swoje zwierzenia.
— Ostrzeż pan jej ojca, to człowiek próżny, a zresztą imponuje mu pańskie pokrewieństwo z lordem Snigdsworth. On panu wierzy. Powiedz mu pan, że Georgiana spotyka u nas złe towarzystwo. Że ja sama...
— Pani?
— Tak, ja, że trudnię się kojarzeniem małżeństw. Jest to, niestety, aż nadto prawdziwe. Ale nie chcę poświęcić tej małej. Bo to takie dobre,