wdzięczne stworzenie... przywiązała się do mnie naprawdę.
— I cóż tam rozpatrujecie tak długo? — spytał Alfred.
— Pokazuję panu Twemlow fotografie naszych mężów stanu.
— Pokaż więc mu i Weneeringa.
— Oczywiście. Nieprawdaż, jak dobrze trafiony? Wyborna fotografia. Zatem powiesz pan ojcu Georgiany, że ja jestem kobieta niebezpieczna, chytra i przebiegła, że Georgiana powinna ze mną zerwać. Jeśli się pan zgadzasz, zamknij pan to album, a będę wiedziała, że dotrzymasz mi słowa, nie żądam innej obietnicy.
Twemlow przyłożył do oczu lornetkę, którą nosił zawsze przy sobie i zdawał się przypatrywać z uwagą rysom Alfreda Lammie, uwiecznionym na fotografii.
— Nie mów pan źle o nas innym ludziom, — mówiła Sofronia — oszczędź Alfreda, bo, mimo, że cała ta rocznica jest komedyą, jest on, bądź co bądź, moim mężem.
Mówiąc to, Sofronia powstała, a Twemlow przypatrywał się jeszcze fotografii.
Nagle lornetka wypadła mu z rąk i zwisła wzdłuż ciała, a wówczas mały dżentlmen zamknął album z taką energią, że lady Tippins zadrżała i wydała okrzyk oburzenia. Goście zaczęli się żegnać, winszując raz jeszcze gospodarstwu słodkiej rocznicy i życząc im dożycia kilku jeszcze podobnych. Twemlow wyszedł wraz z innym i zanurzył
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/507
Ta strona została przepisana.