Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/510

Ta strona została przepisana.

— No! no! nie weźmiesz mnie na to, któż kiedy widział śpiącą łasicę. Swoją drogą, to wcale niezły pomysł ta twoja obojętna maska, którą przybierasz, mówiąc o interesach. Pokażno teraz rachunki i papiery wartościowe, bo zdasz mi sprawę z każdego grosza.
Spełniając ten rozkaz, Riah wydobył z zanadrza spory worek, który nosił na piersiach pod suknią, a który zawierał sporo papierów i złota. Riah ułożył jedno i drugie na stole, złote suwereny obok wekslów i czeków. Fledgeby obejrzał starannie każdą sztukę z osobna, a sprawdziwszy, że wszystko jest w porządku, zasiadł spokojnie do kawy, którą sobie wpierw przyrządził. Nie przyszło mu na myśl potraktować swego wspólnika, który stał przed nim w postawie pełnej szacunku.
— A teraz — rzekł Fledgeby — przystąpmy do tego działu naszego interesu, który najlepiej lubię; ile tam weksli znalazłeś do nabycia?
— O, jest tego sporo — odparł żyd, otwierając zatłuszczony pugilares i wydobywając z niego arkusik papieru, szczelnie zapisany drobnem ścieśnionem pismem.
Fledgeby wziął z rąk jego ten dokument i rozczytywać się w nim począł z widoczną lubością. Jego małe, chciwe oczka błyskały niekiedy z widocznem zadowoleniem, ale wtedy oglądał się niespokojnie na żyda, bojąc się, aby ten nie podchwycił wyrazu pożądliwości, jaką budziły w nim niektóre nazwiska, wyczytane na liście. Niektóre weksle należały do przyjaciół, do ludzi, których widywał w towarzystwie, nabycie tych właśnie sprawia-