Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/524

Ta strona została przepisana.

Zaznaczywszy tak kompletne zaparcie się własnych gustów, na rzecz rodziny, pani Wilfer poruszać zaczęła szczękami tak sztywnie, jakgdyby na jedzenie jej patrzył cały tłum dworaków. Na szczęście Bella przywiozła, prócz innych zapasów, także parę flaszek wina, co rozgrzało znacznie atmosferę. Nawet Ma roztajała cokolwiek i puściła wodze wspomnieniom.
— W dniu takim, — zaczęła, — umysł człowieka przenosi się mimowoli w przeszłość.
Usłyszawszy to, Lawy skrzyżowała wyzywająco ręce na piersiach i szepnęła coś do Jerzego Simpson, który milczał jak głaz.
— I ja też — mówiła dalej czcigodna jubilatka — widzę w tej chwili przed sobą Pa i Ma (mam tu na myśli moich własnych rodziców), jakimi byli w czasach dużo wcześniejszych od dnia, który wywołał dzisiejszą rocznicę. Byli oni oboje ludźmi bardzo wysokiego wzrostu. Rzadko zdarzyło mi się spotkać kobietę piękniejszą od mojej matki, nigdy od ojca.
— Choćby dziadunio był niewiem jak piękny, to w każdym razie nie mógł być kobietą, — przerwała zapalczywie Lawy.
— Twój dziadek był właśnie taki, jaki go maluję, — zgromiła ją pani Wilfer, — a gdyby żył, potrafiłby nauczyć rozumu każdego potomka swego, któryby poważył się temu przeczyć. Było też marzeniem matki mojej, abym i ja także wyszła za człowieka wysokiego wzrostu. Bo zamiłowanie do ludzi pięknej i rosłej postawy było zresztą wspólne