— Zacni ludzie, — rzekł wzruszony Rumty.
— Tak, dla mnie są bardzo, bardzo dobrzy, — potwierdziła Bella, a widząc, że jej Pa rozrzewnił się do tego stopnia, że ociera łzę rękawem, rzuciła mu się nagle na szyję, nie dbając o przechodniów i wyściskała siarczyście, nazywając go najlepszym z ojców, najlepszym z przyjaciół i najlepszym z ludzi, a potem zanosiła się od śmiechu, widząc, jak Pa biegnie za kapeluszem, który mu wiatr z głowy zerwał i unosił po bruku. Skoro wreszcie Rumty odzyskał swoje nakrycie głowy, powrócił zdyszany do córki, pytając ją o czwarty sekret, ale Bella ociągała się z odpowiedzią.
— To, widzisz, sekret bardzo niemiły i który tobie tylko powierzę. Oto czy wiesz Pa, ten Boffen, taki dobry, prosty, szlachetny człowiek, zmienia się z dniem każdym. Bogactwo go psuje.
— Zdaje ci się.
— O nie Pa, sama bym tego chciała, ale widzę przecie, jakie zmiany zaszły w jego charakterze, dla mnie jest zawsze bardzo dobry, nie może się skarżyć. Ale wobec innych stał się przykry, opryskliwy, nieufny, a przytem do śmieszności próżny, a wszystko to zrobiły pieniądze. Mimo to Pa, nie dziwię mu się. Bogactwo ma dla mnie taki urok, tak bardzo pragnę mieć dużo pieniędzy, że chociaż wiem, że zepsują mnie one gorzej jeszcze, niż mego opiekuna, o nich tylko myślę we dnie i w nocy i nie wyobrażam sobie życia inaczej, jak w bogactwie.
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/529
Ta strona została przepisana.