sznili się nią i niczego jej nie żałowali, królowała wszędzie strojem i urodą. W tym czasie zaprzyjaźniła się także z Sofronią Lammie, która przeniosła na nią część serdeczności, jaką okazywała dawniej Georgianie. Zabrała się nawet nie na żarty do swatania jej różnych przyjaciół swego męża, nie wyłączając nieśmiałego Fledgeby. Bella jednak miała mimo wszystko tyle zdrowego zmysłu krytycznego, że oceniła, jak należy, wartość tych panów i trzymała ich w należytej odleśłości. Za to Sofronia umiała ująć ją sobie zręcznemi pochlebstwami i widywano je teraz ciągle prawie razem, przejeżdżające się wspaniałym ekwipażem państwa Boffenów.
— Droga Bello, — rzekła raz do niej pani Lammie, — obawiam się, że trudno ci będzie znaleźć godnego siebie człowieka.
— Nie chodzi mi o człowieka, lecz o stanowisko, — rzekła stanowczo Bella.
— Rozumiem cię mój skarbie, nie możesz przecie zstępować niżej i przenosić się ze wspaniałego pałacu, w którym teraz mieszkasz, do jakiejś banalnej kamienicy. Piękność twoja potrzebuje ram odpowiednich. To jednak nie przeszkodzi, aby ktoś nawet nie zupełnie ciebie godny uległ twemu czarowi i zakochał się w tobie mimo twej woli nawet.
— Nudna to historya, te zachwyty, które się wzbudza, wcale ich nie pragnąc.
— Więc doświadczyłaś już tego?
— Dajmy temu pokój, droga Sofronio i nie pytaj mnie o nic — odrzekła Bella tonem, który,
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/534
Ta strona została przepisana.