go gusta i zwyczaje, to też grzebałby w nich sam, gdyby tam co było do znalezienia.
W tej chwili dał się słyszeć turkot nadjeżdżającego powozu. Silas nastawił uszu.
— To on, — zawołał kwaśno, — o takiej godzinie? ten człowiek niszczy we mnie sam resztę szacunku, jaki miałem dla niego.
Boffen dzwonił już, rad więc nie rad literat jego przywitać go musiał z udaną radością... Pan Boffen przywoził z sobą cały stos książek i był niezwykle ożywiony.
— Pomóż mi, Wegg, wyładować to wszystko, mamy tu same skarby, powiadam ci. Ale, jak widzę, masz tu kogoś u siebie.
— To jeden z moich przyjaciół, który przyszedł mnie odwiedzić.
— Bardzo dobrze, więc i on nam pomoże, a potem posłucha razem ze mną twego czytania, bo przeczytasz mi dziś jeszcze historyę o pewnym skąpcu. Nazywał się on Daniel Dancer. On i jego siostra, znalazłszy raz przypadkiem zdechłego barana, przyrządzili sobie z niego pasztet.
Z temi słowy pan Boffen dopilnował osobiście ułożenia tych wszystkich książek na stole przed ogniem, poczem Silas zabrał się do czytania tej budującej historyi. Odczytał więc najpierw tytuł. „Daniel Dancer, jego rodzina, jego odzież, wdzięk niewieści jego siostry. Dancer znajduje skarb. Pasztet z barana. Jakie wyobrażenie ma skąpiec o śmierci. Co mu zastępowało ogień. Skarb w śmietnisku”.
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/540
Ta strona została przepisana.