Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/593

Ta strona została przepisana.

który ich pociąga. To właśnie działo się z Bradleyem.
Człowiek ten zdawał sobie wybornie sprawę, że nienawidzi Eugeniusza całą mocą najgorszych instynktów, jakie w nim istniały. Wiedział też, do czego doprowadzić go może ta nienawiść. Wiedział, że w razie, gdyby zastał kiedyś rywala swego u Lizy, nie cofnie się przed morderstwem, bez względu na to, że zgubiłoby go to ostatecznie w oczach Lizy. Mimo to robił, co mógł, nie aby złagodzić, lecz by rozjątrzyć do ostatecznych granic nurtującą go złą namiętność. To też, szpiegując Eugeniusza i robiąc z siebie samowolnie niejako igraszkę swego rywala, doświadczał wprawdzie niewymownych tortur moralnych, ale też i dziwnej pociechy, która polegała na przeświadczeniu, że nienawiść jego jest słuszna, co usprawiedliwiało go we własnych oczach.
Stał więc owej nocy u bram budynku sądowego, w którego obrębie mieściło się mieszkanie obu przyjaciół, zapytując siebie, czy ma powracać do domu, czy też trwać tu i nadal na czatach. Upór jego w śledzeniu przeciwnika był niesłychany. Upór ten był zresztą obok namiętności cechą jego charakteru i jemu to zawdzięczał dotychczasowe swe powodzenie w karyerze naukowej. Sądził więc, że posłuży mu równie dobrze w sprawach sercowych, gdyż poza wszystkiem miał on nadzieję odkryć schronienie Lizy, śledząc wytrwale Eugeniusza. Nagle przyszło mu do głowy straszliwe podejrzenie, że piękna dziewczyna ukrywa się może poprostu w mieszkaniu obu przyjaciół i że nocne wy-