nie, to nie. Ale żeby pan wiedział, że ja jestem uczciwy człowiek, to powiem panu, że mnie nawet wzywali na świadka do sądu. A jakże. Całowałem panie rękaw i książkę całowałem, każdemu to mogę powtórzyć.
Mimo wstrętu, jaki budził w nim pijak, Bradley słuchał go w nadziei, że dowie się czegoś jeszcze o tym, którego nienawidział. Przybrał więc nawet ton względnie uprzejmy.
— A więc mówcie, coście chcieli powiedzieć, o tych obu adwokatach.
— Widzi pan — zaczął pijak głosem nieco rzewnym — ja się nazywam Roger. Imię to, panie, spada w rodzie naszym z ojca na syna, a kto go pierwszy nosił, tego już, panie nikt nie dojdzie. Niech mnie powieszą, jeśli nie mówię prawdy. A teraz powiem panu, że mam list do tych adwokatów.
Bradley pomyślał nagle, że mógł to być list od Lizy.
— Dlaczegoż przynosicie go tak późno?
— Niech mnie powieszą, jeśli nie chciałem tego samego i panu powiedzieć. Pan także oddałeś późno swój list.
— Ja miałem wyjątkowo pilny interes,
— Ja także, bo ja panie służę przy śluzach i właśnie dziś wieczór dyżur mi się skończył. Przyszedłem więc do pana adwokata Lightwoood, żeby się za mnie procesował z parowcem, który mnie utopił.
Bradley spojrzał na niego, jakby chcąc się przekonać, czy niema do czynienia z upiorem.
— Tak jest, panie. Parowiec najechał na moje
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/596
Ta strona została przepisana.