— O jakie 20 mil w górę rzeki.
— A jak się nazywa?
— Plash water.
— Cobyście zrobili, gdybym wam dał 5 szylingów?
— Wziąłbym je pewnikiem.
— A więc macie — rzekł Bradley, wyciągając z kieszeni 2 korony i kładąc je na dłoni śluzarza. Riderhood zatrzymał się obok jakiejś bramy i podrzucał na dłoni pieniądze, które włożył następnie do kieszeni z przeciwnej strony od Bradleya, poczem spytał:
— Na co te pieniądze?
— Dla was.
— A pewnie, że ich nie oddam, skoro mi je pan dał, ale co mam za to zrobić i czego pan chce odemnie?
— Nie wiem — odparł Bradley z roztargnieniem — nie wiem, czy będę wogóle chciał czego od was.
Riderhood spojrzał na niego podejrzliwie.
— Nie lubicie, zdaje mi się, tego pana Wrayburne?
— A więc to niby za to? — Zacny człowiek był już prawie trzeźwy.
— Za to i jeszcze za co innego, jako zadatek na pewien interes.
— Którego pan sam nie chce załatwić, który panu nie idzie. Niech się pan nie żali przedemną, bo widać odrazu, co gryzie was jakiś robak jak najzjadliwsza trucizna.
— Mówiliście przed chwilą, że ten Wrayburn
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/598
Ta strona została przepisana.