Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/607

Ta strona została przepisana.

— Człowiek to zamożny, co jest najlepszą rękojmią jego uczuć bezinteresownych, to też przyjaźń tylko skłoniłaby go do służenia państwu swem doświadczeniem.
Twarz Alfreda Lammie rozjaśniła się pod wpływem tych pocieszających rojeń, skutkiem czego nos jego zajął na tej twarzy dwa razy tyle miejsca, co zwykle.
— Wiesz co? — rzekł do żony — należałoby także pomyśleć o utrąceniu tej pupilki.
— Dziewczyna ta ma na nich olbrzymi wpływ, nie rozstaną się z nią za nic w świecie.
— Ale czarujące to dziewczątko nie ma, jak się zdaje, należytego zaufania do swych opiekunów, nie otwiera im serca tak, jak tobie. Zresztą, gdyby udało się ją oddalić, tybyś mogła zająć jej miejsce.
— Oni się z nią nie poróżnią, musimy też liczyć się z nią.
— Niech i tak będzie, — odparł Alfred, wzruszając ramionami. — Na wszelki wypadek jednak nie zapominaj o tem, że ta dziewczyna jest raczej zbyteczna.
Ktoś przeszedł w tej chwili pod oknem, poczem dzwonek zabrzmiał w przedpokoju.
— To z pewnością Fledgeby, — rzekł Alfred, zniżając głos, — on cię podziwia i ma ogromnie wysokie pojęcie o twych zdolnościach towarzyskich. Przyjmij go więc sama i staraj się go skłonić, by użył i nadal swego wpływu na tego żyda, który ma nas w swej mocy.