Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/62

Ta strona została przepisana.

ła się cała w uśmiechu. — A czy chłopiec kupił jedną tylko balladę?
— Nie panie, kupił ich kilka, a że chciał zrobić dobry wybór, śpiewałem ich kilka, przypominam sobie teraz wybornie, a pan, panie Boffen, stałeś w tem miejscu, co teraz, a tylko odwrócony od nas plecami. Niema cienia wątpliwości, że to pan byłeś, z pewnością, obróć się pan plecami, to były pańskie plecy.
— A cóż ja robiłem przez ten czas, panie Silas?
— Patrzyłeś pan na przechodniów.
— O nie, wcale nie, ja słuchałem pańskich piosenek.
— Doprawdy? — zauważył skromnie straganiarz.
— Ależ tak, i pomyślałem sobie, ten człowiek z nogą drewnianą jest literatem.
— Niezupełnie,
— Jakto niezupełnie. Umiałeś pan przecie odczytać wszystkie piosenki. Dość panu było nałożyć okulary, aby je odczytać. Powiedziałem sobie: Ten człowiek potrafi odczytać każdą wydrukowaną książkę.
— Tak, istotnie, — potwierdził Silas, — zdaje mi się, że żadna książka wydrukowana po angielsku niema dla mnie tajemnic.
— I tak odrazu możesz pan ją przeczytać?
— Odrazu.
— Domyślałem się tego. Pan jesteś właśnie człowiekiem, jakiego potrzebuję.
— A więc, pan chcesz mi coś zapropono-