bym się nie miał na baczności. Na szczęście, wzorować się zacząłem na przykładach rozumnych ludzi, jakimi byli Daniel Dancer, Elwer Hopkins i inni.
— Ohydni skąpcy — rzekł półgłosem Rokesmith.
— Co, doprawdy? nie podobają się panu? Niema się zresztą o co spierać. Muszę tu przedewszystkiem pokazać Belli, kim pan właściwie jesteś. Uważasz, pieszczotko, to żebrak, którego wziąłem z ulicy. Czy zaprzeczysz temu, panie Rokesmith?
— Przestań pan przynajmniej powoływać się na moje świadectwo — mruknął sekretarz.
— Twoje świadectwo? Patrzcie, co mu się roi. Nikt też nie potrzebuje twego świadectwa. Powtarzam więc ci, Bello, że to był żebrak, którego podjąłem z ulicy. Narzucał mi się natrętnie, prosząc, bym go wziął na sekretarza, więc go wreszcie wziąłem, a wtedy panicz zwąchał, obeznawszy się z moimi interesami, że wyznaczyliśmy ci ładny posag. Zaraz też rozpoczął umizgi do tego złota; wcale niezła spekulacya, a któraby się nawet udała, gdybyś miała romansową główkę, jak inne dziewczęta, ale ty, na szczęście, okazałaś więcej sprytu, niż on, to też złapaliśmy go na gorącym uczynku.
— Pańska, pożałowania godna podejrzliwość... — zaczął Rokesmith,
— To nie podejrzenie, to pewność.
— Zarzuty pańskie są tego rodzaju, że nie wartoby im było zaprzeczać, gdyby nie wrodzona miłość prawdy.
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/626
Ta strona została przepisana.