i nietylko wszedł, ale pośpieszył do Belli i ujął ją w objęcia, mówiąc:
— Moja ty dzielna, mężna, moja ty szlachetna.
Ona zaś nietylko nie zdziwiła się, ani obraziła, lecz skłoniła główkę na piersi Rokesmitha, jakby znalazłszy wreszcie miejsce wybrane, na które dawno oczekiwała.
— Wiedziałem, że spotkam tu panią, moja ty ukochana, moja na zawsze.
— Tak — odparła Bella — jeśli mię pan uważa za godną.
Cherubin tymczasem, którego włosy stanęłyby pewno dęba nad czołem, choćby ich mu Bella nie nastawiała — powstał, potykając się pod oknem i spoglądał stamtąd na szczęśliwą parę, oczyma rozszerzonemi i zdziwionemi.
— Zapomnieliśmy o Pa — zawołała wtedy Bella, chodźmy go uwiadomić i przygotować stopniowo.
— Jużeście mnie tak dokładnie przygotowali i uwiadomili, że nie usłyszę nic nowego.
— Panie Wilfer — rzekł Rokesmith — nie mam majątku, ani stanowiska, nie mam nic, prócz pracy, którą zdobywam środki do życia, a przecież ona mię przyjęła.
— Widziałem to na własne oczy, mój drogi panie — odrzekł Cherubin Rumty.
— Nie masz pojęcia, Pa, jak byłam wpierw niedobra dla niego — mówiła Bella.
— Nie ma pan pojęcia, jakie w niej bije złote, szlachetne serce.
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/658
Ta strona została przepisana.