Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/66

Ta strona została przepisana.

— „Harmonia?“ czemużeś pan odrazu tak nie mówił — zawołał człowiek, powracający z tar$u na małym wózku, zaprzężonym osłem. — To dom starego Harmona, wszyscy go znają. Siadajcie, to was podwiozę.
Silas skorzystał z tak uprzejmych zaprosin, a chłop, wywijający nad głową swego osła olbrzymią marchwią, w miejsce batoga, zwrócił się do niego, mówiąc:
— Widzicie mego osła! na imię mu Edward, otóż powiedzcie mu do ucha to samo, co mnie mówiliście, pytając o ten dom.
Silas pochylił się nad głową kłapoucha i powtórzył parę razy „willa Boffenów“, Edward położył uszy na szyi i ani drgnął.
— No cóż? wio Edward — poganiał go jego pan, ale osioł stał uparcie na miejscu.
— No, a teraz spróbujcie po naszemu, krzyknijcie mu: „Edward — do Harmonii“ i patrzcie na jego uszy.
Silas Wegg spełnił, czego od niego żądano, a na sam dźwięk wyrazu „Harmonia“ osieł zastrzygł uszami i puścił się takim truchtem, że Silas z trudnością mógł zachować równowagę.
— A czy znacie teraźniejszgo właściciela tego domu? — spytał jeszcze swego woźnicy.
— Noddy? starego Noddy, ależ prosta rzecz, że znamy go dobrze oba, Edward i ja. Patrz pan na jego uszy.
To mówiąc, chłop pochylił się znów nad łbem Edwarda i huknął mu w same ucho.
— Noddy! wio Edwardzie, do starego Noddy.