Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/668

Ta strona została przepisana.

dła nagle bez zapowiadania się do mego domu, czy myślisz, że uczucia moje wyraziłyby się tylko spojrzeniami?
— Myślę tylko, że spojrzenia takie powinny się zwracać do tych, którzy na nie zasługują, nie zaś do mnie i do Jerzego.
— I gdybyś — ciągnęła dalej pani Wilfer — gardząc przeczuciami memi, które ostrzegały mię od razu, że zbrodnicza twarz tej Boffenowej, wróży nieszczęście, przełożyła mimo to nademnie tę kobietę, a następnie zdeptana przez nią i sponiewierana, powróciła na łono rodziny...
W tem miejscu Bella wstała, mówiąc:
— Dobranoc Pa! Jestem ogromnie zmęczona i pójdę się położyć.
Postępek ten stał się hasłem dla rozejścia się. Jerzy Simpson pożegnał także towarzystwo, a Lawinia odprowadziła go do sieni, na ganek, a następnie do furtki przez ciemny dziedziniec. Pani Wilfer, umywszy sobie ręce, jak lady Makbet, odeszła do siebie. Został więc tylko Rumty przy szczątkach kolacyi, pogrążony w smutnej zadumie.
Gdy się jednak wszystko uciszyło w domu, ktoś wszedł do jadalni i stanął przy nim, kładąc mu rękę na ramieniu. Obejrzał się i zobaczył Bellę w szlafroczku, boso i z rozpuszczonemi włosami.
— Z ciebie jest naprawdę śliczna kobietka — rzekł mimowoli — dotykając jej bujnych pukli.
— Na pamiątkę mego ślubu dostaniesz odemnie, Pa, łańcuszek upleciony z moich włosów.
Czy będziesz cenił tę pamiątkę?
Biblioteka T. — 856 40