od siebie, jak pan i mój mąż, a odpowiadacie mi w tym wypadku zupełnie w ten sam sposób i temi samemi słowami.
— Bo też, — zauważył nieśmiało pan Twemlow, — pani istotnie nie ma dowodów.
— Mężczyźni są może inteligentni na swój sposób, — odparła Sofronia, — ale brak im niektórych władz umysłowych. Na 10 kobiet, 9 przyznałoby mi słuszność, nie żądając dowodów, a mój mąż, który przecież nie należy do niewiniątek, jest na punkcie tego Fledgebyego zupełnie zaślepiony. Mniejsza z tem, potrafię ja mu już znaleźć te dowody, chociażby dla ukarania tego lichwiarza za jego zdradę.
— Mam nadzieję, że interesy pana Lammie poprawią się, — rzekł jeszcze Twemlow.
— Nie wiem, może się uda znaleźć jaki ratunek, w przeciwnym razie ogłosimy bankructwo i wyjedziemy za granicę.
— Można i tam żyć bardzo przyjemnie.
— Nie wiem, czy przyjemne jest wieczne tułanie się po brudnych restauracyach, i utrzymywanie się z kart i bilardu.
Pan Twemlow, lubo urażony w swych uczuciach tym brutalnym obrazem przyszłości, próbował ją pocieszać.
— W każdym razie wielkie to szczęście dla pana Lammie, że będzie miał przy sobie wierną i rozumną towarzyszkę, której wpływ zbawienny...
— Mój wpływ? ależ, mój drogi panie, trzeba przecież jeść i odziewać się i znaleźć dach nad
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/675
Ta strona została przepisana.