— Tego tylko nie rozumiem, — rzekł jeden z giełdowych dygnitarzy, który posiadał okrągłe 375.000 funtów rocznego dochodu bez żadnych szylingów i pensów, — tego tylko nie rozumiem, jakim sposobem ludzie, należący do pewnej sfery towarzyskiej... bo ci ludzie należeli do towarzystwa...
Pan Weneering nie mógł zaprzeczyć, że jadali przy jego stole.
— Otóż chcę powiedzieć, że ludzie, należący do pewnej sfery towarzyskiej, mogą ponieść dotkliwe straty, lecz nie mogą być do gruntu zrujnowani.
Na to Eugeniusz, który był dzisiaj stanowczo w czarnym nastroju, zapytał wprost owego dygnitarza, coby zrobił, gdyby nie posiadał nic, a jednak musiał coś wydawać.
Prosta rzecz, że dygnitarz, posiadający okrągłe 375.000 funtów szterlingów bez żadnych szylingów i pensów, nie podjął tak nierozwiązalnego pytania, nie podjęli go też inni biesiadnicy, przez szacunek dla siebie samych. Za to szukali wszyscy zrozumiałych przyczyn, które mogły zrujnować ludzi, należących do ich sfery.
— Karty! — rzekł jeden z kapłanów dywidendy.
— Spekulacye finansowe, prowadzone nieumiejętnie, — dodał drugi.
— Konie! — wyrzekli Boots i Brewer.
— Kobiety! — szepnęła zalotnie lady Tippins, zasłaniając usta wachlarzem.
Pan Podsnap, którego spytano o zdanie, nie wyraził żadnego przypuszczenia, a tylko wyciągnął prawe ramię i uczynił ruch, zmiatający z powierz-
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/679
Ta strona została przepisana.