Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/689

Ta strona została przepisana.

wierzchni ziemi i podnosiła w niebo, niby krew zbrodniczo przelana i wołająca o pomstę.
Powracając do swej śluzy, Riderhood szedł zamyślony i rozmawiał w duchu, o ile człowiek jego pokroju zdolny jest do tego rodzaju funkcyi myślowej.
— Dlaczego on przebrał się jakby za mnie? — zapytał siebie. — Mógł sobie przecież kupić odzież majtka, nie koniecznie akurat taką, jak ja noszę.
Niejasne podejrzenia wyłaniały się z podświadomości jego mózgu, to znów rozpływały się nieuchwytne, nakształt owych mętów rzecznych, wypływających na powierzchnię, to znów roztapiających się w niej.
— Czy to przypadek? — powtarzał sobie — czy też umyślnie mnie tak zmałpował?
Doszedł wreszcie do wniosku, że trzeba uciec się do jakiego wybiegu, który mu sprawę wyjaśni. Powróciwszy więc do siebie, grzebać zaczął w skrzyni, gdzie schował swą odzież i wydobył z pod koszul i bluz czerwoną chustkę, zczerniałą w paru miejscach od wiązania jej na szyi. Obejrzał ją starannie, poczem odwiązał skręconą szmatkę, zastępującą mu w tej chwili miejsce krawata, a natomiast zawiązał sobie pod szyją węzeł z owej czerwonej chustki, puszczając dwa jej końce na koszulę.
— No! obaczymy teraz — pomyślał — czy się on to chcący czy nie chcący tak za mnie przywdziewa.
Zachwycony własnym wybiegiem, uporządko-