Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/698

Ta strona została przepisana.

opadł na ławkę, podnosząc strapiony wzrok na swego literata.
— Pan Wenus, który jest przyjacielem mym i wspólnikiem — zaczął Wegg — dał mi do zrozumienia, że pan jesteś uwiadomiony o swem obecnem położeniu i rozumiesz, że jesteś w naszej mocy. Zrzućże pan teraz z głowy ten kapelusz, a potem przystąpimy do interesu.
Złocony śmieciarz potrząsnął głową, skutkiem czego kapelusz spadł z niej i potoczył się po podłodze.
— A teraz zapowiadam, że od tej chwili będę mówił do pana „ty“, a jeśli się to panu nie podoba, możesz się dąsać na mnie.
— To mi wszystko jedno — odparł pan Boffen.
— Tem lepiej dla ciebie, mój Boffenie, a może chcesz, bym ci poczytał?
— Nie zależy mi na tem dzisiaj.
— A choćby i zależało, tobyś się i tak nie doczekał. Mam już dosyć tej niewoli, dość długo deptany byłem przez jakiegoś tam śmieciarza. Ale przejdźmy do interesu. Kazałeś rozbierać pagórki i przysłałeś mi tu podłego psa z twojej sfory służalców, który mi tu parska i prycha po całych dniach.
— Nie był jeszcze zakatarzony, kiedym go tu przysłał.
— Zaniechaj żartów, Boffenie, bobyś mógł ich pożałować.
Tu Wenus czuł się w obowiązku wmieszać się do rozmowy, robiąc uwagę, że i on w pierwszej chwili nie zrozumiał przenośni użytej przez pana